Odkryj nasz raj – Palawan

Opublikowano : 25 października 2014

Czy raj istnieje naprawdę? Każdy z nas marzy o odkryciu tego magicznego miejsca na ziemi, gdzie czuje się w pełni szczęśliwy. Czasem przypadkowe decyzje prowadzą nas na właściwe tory. Tak właśnie znaleźliśmy się na Filipinach, gdzie odkryliśmy nasz własny raj. Nie mamy na myśli Manili, w której przyszło nam spędzić kilka dni, ale miasteczko El Nido na wyspie Palawan.

Wszystko zaczęło się od poszukiwań najtańszej drogi z Indonezji do Meksyku, jak się okazało wiodła ona z Dżakarty, przez Manilę, Pekin, Vancouver i Toronto, aż do Cancun. Skoro i tak musieliśmy lecieć do Manili, to dlaczego nie zostać tam trochę dłużej? A jeśli Filipiny, to gdzie? I w ten oto sposób trafiliśmy na wyspę Palawan. Wylądowaliśmy w Puerto Princesa, gdzie obowiązkowym punktem każdego podróżnego jest wycieczka do „Podziemnej rzeki” – jednego z siedmiu światowych cudów natury. Podróż w dwie strony oznaczała 4 godziny w niezbyt komfortowym minibusie. Sama wycieczka po rzece trwała 45 minut i pewnie jest fascynująca dla geologów, jednakże nas nie potrafiła zachwycić na tyle, byśmy z podziwem wracali tam myślami. Czym prędzej wyjechaliśmy do El Nido, północny Palawan. WOW!!! Widok powalił nas na kolana, hotel tuż przy plaży w niewielkiej zatoce otoczonej skalnymi wzgórzami. Jedynym minusem były liczne łodzie zacumowane przy wybrzeżu, uniemożliwiało to pływanie, a także powodowało, że woda nie była zbyt czysta. Dlatego znaleźliśmy sobie inną, iście rajską plażę – Las Cabanas, połączoną niewielką mierzeją z inną małą wysepką, oraz licznymi skalnymi wyspami wyrastającymi z głębi morza. Ciepła woda, cień palm, piaszczysta plaża, a co najważniejsze – prawie cała dla nas. Jednak to co najlepsze wciąż było przed nami. Wybraliśmy się na wycieczkę, tzw. „Island hopping”. W programie była wizyta w pięciu różnych miejscach na pięciu wyspach. Tajemnicze plaże schowane pośród skał, liczne laguny, turkusowe, czyste morze i to, co nas najbardziej ucieszyło – mnóstwo miejsc do snorkelingu z pełną życia rafą. Udało nam się nawet znaleźć Nemo, który wydawało się, że nie był zachwycony naszą obecnością próbując nas atakować.  Lunch zjedliśmy na łodzi, byliśmy zaskoczeni ilością i różnorodnością jedzenia: grillowane krewetki, mule, różne rodzaje ryb, sałatki i pyszne owoce. Nie korzystaliśmy wcześniej z wycieczek, do tej pory byliśmy w takich miejscach, gdzie sami mogliśmy sobie wszystko zorganizować, w tym przypadku było to niemożliwe, ale wycieczka była absolutnie warta swojej ceny.

Nie da się w słowach opisać krajobrazu i szczęścia, które ogarniało nas każdego poranka, gdy otwieraliśmy oczy i dostrzegaliśmy otaczające nas piękno. Nie oddadzą tego też zdjęcia, ani nawet film, to trzeba samemu zobaczyć i przeżyć. Chyba nie będzie to przesadą jeśli przyznamy, że dotychczas był to najszczęśliwszy okres w naszej podróży, na wyspie Palawan znaleźliśmy nasz raj, mamy nadzieję, że Wam również uda się odkryć swój.

Dodaj komentarz

Kategorie

Artykuły
Blog
Facebook Iconfacebook like buttonYouTube IconSubscribe on YouTube