Każdy kto chciałby wyruszyć z plecakiem w świat, a jego dotychczasowe doświadczanie ograniczało się do podróży zorganizowanych przez wyspecjalizowane w tym zakresie firmy z branży turystycznej, zastanawia się w jaki sposób odnaleźć się na „obcej ziemi”. Jeszcze większym wyzwaniem wydaje się podróż bez znajomości miejscowego języka. Bazując na własnym doświadczeniu, postanowiliśmy przybliżyć nasz schemat postępowania w chwili przybycia na nowe terytoria, który zapewne wypracowuje sobie każdy podróżnik.

Budda tworząc zgromadzenie mnichów przed ponad dwoma tysiącami lat trwale zmienił rzeczywistość ludzi zamieszkujących kontynent azjatycki, nadał kształt wielu relacjom społecznym, w których centralną postacią stał się mnich. W Myanmarze mężczyźni odziani w szafranowe szaty są nieodłącznym elementem krajobrazu kulturowego. Sangha (zgromadzenie mnichów) nie jest jednolitą strukturą, a postępowanie mnichów jest niezwykle zróżnicowane, jednakże kariera mnicha dla przytłaczającej większości zaczyna się podobnie.

Turysta, podróżnik, antropolog… To postacie jakie możemy spotkać na trasie naszej podróży, wykluczając oczywiście przedstawicieli lokalnych społeczności. Łączy ich pragnienie popadnięcia w pewien stan emocjonalnego pobudzenia, chęć przeżycia przygody, zmierzenia się z czymś nowym. Oczywiście wspólny mianownik spowodowałby utożsamienie tych trzech postaci, dlatego ważne jest znalezienie różnicy fundującej ich odrębność. Warto zmierzyć się z pytaniem czego właściwie oni poszukują z dala od domowego zacisza.

Z czym kojarzy Wam się Meksyk? Z sombrero, z mariachi, z haciendami, z cowboyami? Oczywiście wszystko to można spotkać w tym kraju, ale widok ten jest na tyle rzadki, że z całą pewnością można przyznać, że stereotypy żyjące w naszych głowach dalekie są od rzeczywistości zastanej w Meksyku i choć nieraz chcielibyśmy, żeby były prawdziwe, to wynika to tylko z egzotyzacji i potrzeby szukania odmienności.

Wielu ludzi w Polsce może zdziwić, że gdzieś daleko za oceanem jest państwo, w którym kult maryjny jest równie silny, o ile nie silniejszy. Krajem tym jest Meksyk, a data 12 grudnia każdego roku jest tutaj wielkim wydarzeniem, kiedy to pielgrzymi tysiącami przybywają, by oddać się pod opiekę Matki Bożej z Guadalupe.

„To sport dla dżentelmenów” – z dumą powiedział Mike, właściciel areny z walkami kogutów La Loma w stolicy Filipin, Manili. Sabong to wielki biznes, hazard i emocje, które rozpalają serca Filipińczyków, jedni tracą majątek, inni zyskują sławę.

Czy raj istnieje naprawdę? Każdy z nas marzy o odkryciu tego magicznego miejsca na ziemi, gdzie czuje się w pełni szczęśliwy. Czasem przypadkowe decyzje prowadzą nas na właściwe tory. Tak właśnie znaleźliśmy się na Filipinach, gdzie odkryliśmy nasz własny raj. Nie mamy na myśli Manili, w której przyszło nam spędzić kilka dni, ale miasteczko El Nido na wyspie Palawan.

Po czym poznać optymistę? Ponoć po tym, że kiedy posiada pół szklanki wody twierdzi, że szklanka jest w połowie pełna, a nie w połowie pusta. Taką dewizą próbujemy kierować się w naszym życiu, ale wydarzenia, które przytrafiły nam się w Indonezji pozwoliły nam wypracować nowe określenie „szczęście w opakowaniu”.

Być jak Robinson Crusoe, no może prawie, bo oprócz nas jest tu jeszcze trochę ludzi. Białe plaże oblane turkusowym morzem, przepiękna rafa koralowa pośród której pływają tęczowe ryby, piasek we włosach, sól na skórze, gorące promienie słoneczne oplatające całe ciało. Wyspa Gili Meno – nasz raj na ziemi.

Czy widzieliście kiedyś na mapie jak wygląda wyspa Sulawesi? Już sam jej kształt jest zadziwiający, a to co skrywa w swoim wnętrzu jest po prostu niesamowite! Domy z dachami w kształcie łodzi, ze ścianami pokrytymi drzeworytami, przed wejściem wita Cię wystawa z bawolich poroży, a całość osadzona na zboczach wzgórz pokrytych terasami ryżowymi. Jednak to co najbardziej intryguje, to mistycyzm związany z obrządkiem pogrzebowym.

- Hey you, come and join as, what is your name? – powiedział Chris.
- Hans.
- Beer for everybody! – zaproponował rozbawiony i już dość mocno pijany Chris.
- I love you long time – powiedziała właścicielka baru.
- What is your name? – ponownie zapytał Chris.
- Still Hans – odpowiedział lekko zirytowany Niemiec.

Kategorie

Artykuły
Blog
Facebook Iconfacebook like buttonYouTube IconSubscribe on YouTube